Ech, co za złośliwość - rysowanie na wykładach nawet mi idzie, ale w domu to już nie nie umiem normalnego narysować D: No to poudaję chociaż, że tworzę jakieś prace, które pewnie mogłyby coś nawet mówić, gdyby nie to, że osobiście wolę, jak praca po prostu wygląda i przez to coś mówi, niż jak nie przypomina niczego, a wydaje z siebie jedynie niewyraźny bełkot.
Tak, nie lubię większości sztuki współczesnej, bo artyści przeceniają możliwości widza, sądząc, że w pustej taśmie zamkniętej w pleksi zjadacz chleba dostrzeże całe uniwersum cierpienia społeczności, która rozsypuje się na jednostkowe, zamknięte światy, pełne pustych myśli i ciszy w międzyludzkich relacjach. Czy inna tego typu bzdura.