Właśnie wyszli znajomi z pourodzinowej imprezy. Wyjrzałam przez okno i zobaczyłam zamglone drzewa, poranne, niespokojne ptaki i zupełnie wybiłam się ze snu. Świt to ta pora, o której śni się o podróżach, wirtualnie zaspokajając potrzebę wolności czujnym monitorowym okiem śledząc słońce zachodzące gdzieś daleko stąd, gdzie być może kiedyś się jeszcze będzie.