Zmartwiła się wielce nie czując od Jewgienija większego wsparcia. Owszem, głową mu się skinęło całkiem uprzejmie, ale przez cały ten czas oczekiwania na ich spotkanie pannie Chamber wydawało się, że starszy Bułhakow będzie tak samo szalony i zadziorny jak brat, a to zobowiązywało do zaszarżowania na Braiana razem z nią. Ten jednak siedział. W niemal tej samej pozycji, co przez ostatnie kilkanaście minut. I po co pan jest na tym świecie, panie J., skoro nie potrafi się pan otworzyć. Po co pan jest? Pokręciła głową. Wiersz, a raczej to, co zostało tutaj nazwane poezją było nie tylko pozbawione poczucia smaku. To była drwina z niej i jej organizacji, którą opiekowała się przez lata, by nie zniszczyć jej opinii. Nie da się jakiemuś dziadowi z włosami jakby Avada go nie dobiła w młodości. - A siedź pan. - powstrzymała się od warknięcia i poprawiła sukieneczkę. No dobrze, niech siedzi. Niech ludzie poświdrują go wzrokiem. - Ministrem Magii pan w tym kraju już nie zostanie. - odchrząknęła i wspięła się na podest. Zmierzyła wzrokiem rozwalonego na krześle Rosjanina, zacisnęła piąstkę i otworzyła przygotowaną wcześniej książeczkę. Pomiędzy kartkami osobistego dziennika znajdowały się listy na papierze czerpanym, podpisane jarzącym się wszystkimi kolorami tęczy atramentem. Zatrzepotała rzęsami. - Z powodu nieobecności autora na spotkaniu, zgodziłam się odczytać garść wierszy mojego przyjaciela. Liznęliśmy dzisiaj "poezji miłosnej" w dość, nie ukrywam, nietypowym wydaniu, więc zapraszam was serdecznie do usłyszenia tego, jak sprawy sercowe postrzega naukowiec. - przejechała paluszkami po kartce. - Jak mam powiedzieć, że ciągle się boję W pustce, samotny, w noce bezsenne Kiedy uciec w twe dłonie nie mogę By ukryć się przed światem ślepym W chociaż tą chwilę pełną rozkoszy? Zła myśl dręczy, niestosowna i przykra O ciele przy ciele, które nie znika. O duszy przy duszy, dalekiej choć bliskiej. Uprzejmi dla siebie, wszak spotkać się miło Po pustych latach straconych na nicość Na wskutek których nie potrafimy razem Ani bez siebie. Przemilczamy nawzajem. Paradoksalnie dla ciebie w tym strachu Żyć wiecznie mógłbym, tkwić mogę lata, Lecz widzę twą niechęć w dotyku niepewnym I boję się kroków w stronę wybraną By nie wpaść raz jeszcze do Heraklita rzeki By w niej raz jeszcze nie zanurzyć głowy Razem z jej prądem na zawsze nie zniknąć Do wyższych Stanów świadomości. Stoję przed tobą trzęsąc się w ciszy, Ale mnie nie ma w odbiciu twych oczu, Gdy serce zranione myśli wciąż o tym Gdzie mnie wywiało, z kim i dlaczego. Uśmiechnęła się z bólem do migoczącego, ostatniego wersu, na wieczorku niestety nie odczytanego: ***** Tiffany, jak ja strasznie cierpię! Czy oni wszyscy musieli robić sobie jaja z JEJ dnia?
Post pewnej bibliotekarki o przyjacielu, który wmawiał jej, że się zakochał, a tak naprawdę wdał się w toksyczny romans z bratem. Piękna, wzruszająca opowieść. Polecam.
Post pewnej bibliotekarki o przyjacielu, który wmawiał jej, że się zakochał, a tak naprawdę wdał się w toksyczny romans z bratem. Piękna, wzruszająca opowieść. Polecam.
Iyash
Chciałam coś dorzucić od siebie, ale nie miałam żadnego pomysłu, więc wrzucam bekowy dla mnie staroć. Przepraszam, że istnieję.