Przyśniło mi się to całkiem niedawno... Chodziłam po jakimś dziwnymk mieście z naprawdę niesamowitą architekturą. W pewnym momencie spytałam o coś miejscowego. Ten wyraźnie się ucieszył, że o to pytam - Wszyscy tak tego szukają, a to jest tytaj. - Powiedział i wskazał na koniec jednej z budowli wysunięty w morze. Po jakichś schodach sprowadził mnie i jeszcze kilku ludzi do niezwykle wysokiego i wąskiego pomieszczenia (?) otwartego na to właśnie morze. Wszyscy staneliśmy na murku/kamiennym podeście i nasz przewodnik zaczął opowiadać jak to kiedyś ktoś, przy pomocy 13 metrowej liny (dlaczego 13 metrowa?) dostał się stąd na pobliską wyspę. - Ale ja uważam - mówił dalej - że wystarczy 12 metrowa. - I jakoś niewyjaśnionym sposobem nagle to ja wisiałam na tej linie, nad chlupoczącym morzem. Przeżycie niesamowite. Ostatnie co pamiętam przed przebudzeniem, to paszcza jakiejś wielkiej ryby...
ayame
A ryba dzie?;)