by LoskaChan
Next by LoskaChan | Previous by LoskaChan |
Światło wpadało przez okno i odbijało się od szklanych paciorków zwisających z futryny, które Erikur odgarnął ręką. W środku jego duszy trwał konflikt wewnętrzny: z jednej strony to była jego matka i przychodził tu za potrzebą serca i z własnej woli, a z drugiej bardzo nie chciał tu być - atmosfera w domu go przygnębiała.
- Cześć, mamo – przywitał się widząc starszą kobietę siedzącą bez ruchu przy długim stole. Ta wstała, objęła go i cmoknęła powietrze obok jego policzka.
Mieszkanie, w którym się wychowywał nie zmieniło się odkąd pamiętał. Wszystkie meble dopasowane do siebie wyglądem, białe ściany i perfekcyjny porządek. Czegoś nienawidził w tym mieszkaniu, coś było nie tak. Pewnie złe feng shui.
Mama przeszła do innego pomieszczenia żeby zestawić garnki z kuchenki elektrycznej. Erikur nawet nie próbował wejść do kuchni aby jej pomóc – po tylu latach przyzwyczaił się już, że najlepiej jej nie przeszkadzać. Usiadł przy stole i obserwował jej plecy. Po chwili przyszła i usiadła naprzeciwko niego przy stole. Z rysów twarzy byli do siebie bardzo podobno – takie same spiczaste nosy i szare oczy.
- Co się dzieje z moim drugim synem? – spytała, patrząc mu w oczy. Zastanowił się chwilę nad odpowiedzią.
- Wszystko OK. Uczy się do egzaminów na studia, wiesz – przerwał na chwilę przeżuwając jedzenie - zmienia wydział i musi przejść przez wszystkie wstępne jeszcze raz .
Co tydzień, w każdą niedzielę kiedy tu przychodził, rozmowa wyglądała prawie identycznie i za każdym razem musiał powtarzać to samo kłamstwo. Nie żeby mówienie nieprawdy sprawiało mu jakiś dyskomfort, ale „lekkie mijanie się z prawdą” kontra „Sigurd ma się dobrze”…
- Może mama potrzebuje czegoś ze sklepu?
- Mam się dobrze – kobieta popatrzyła na niego chłodno.
Odwrócił się w stronę okna i odliczał kroki dwójki przechodniów spacerujących po czystej uliczce.
- A co u twojego dzieciaka? – przerwała milczenie matka.
- Olaf wyciąga się z ocenami, żeby zaliczyc semestr jak najlepiej – skrócił ostatnią historię swojego współlokatora. Olaf był prawie dorosłym chłopakiem, którego Erikur był prawnym opiekunem.
Potem matka i jej pierworodny syn zamienili ze sobą kolejnych kilka grzecznościowych pytań. Na wszystkie odpowiadała zdaniami wyrwanymi z kontekstu – była przygłucha, ale nigdy nie prosiła o powtórzenie. Erikur podczas tych wizyt starał się zachować dobry humor, ale każda kolejna minuta powodowała, że czuł się tutaj coraz bardziej wyssany z energii. Przyglądał się swoim dłoniom, butom, co się dzieje za oknem, aby w końcu popatrzeć matce w oczy. Ta nie spuszczała z niego wzroku ani na chwilę.
- Powinienem już iść – jego głos brzmiał kompletnie beznamiętnie.
Kobieta nie odpowiedziała. Odczekał jeszcze chwilę, wziął marynarkę i siatkę z zakupami po czym wyszedł.
Hildur siedziała przy stole i przyglądała się przez okno oddalającemu się synowi. Jej nagle zgarbione plecy zatrzęsły się lekko od płaczu.
gantzer
Propsy za prozę :)